gato Post: #725
2010-01-20 18:33
Nie ! teraz miasto ma sprawę poprowadzić do końca i ch. mnie interesuje że zmieniła się władza , trzeba wywrzeć presje na radnych i nowym prezio Łodzi !!!! przykładowo daja nam ok 5 milionów jako pożyczkę, następne 2 na promocje przez sport i jedziemy dalej ku normalności tylko musza szybko działać bo czasu już nie mamy!!
JEŚli tego nie zrobią znaczy że Łodż i łódzki sport mają w d.. i kalkuluja tylko jak utrzymać się na stołku .
Poza tym skoro mówimy o Camerimage , torze F1 i tym podobnych inwestycjach czym przy tym jest klub co już istnieje tu od 102 lata . To jest właśnie sprawa priorytetowa i do roboty rajcy miejscy.
chyba sie zapija na smiercmisiowaty Post: #728
2010-01-20 18:47
zawsze można wyprodukowac 4mln napojów energetycznych
kreca nimi jak chca, a ludzie czytajac w gazecie lykaja jak swieze buleczkiStrajk w ŁKS-ie
Jerzy Walczyk
2010-01-20, ostatnia aktualizacja 2010-01-20 19:41
Piłkarze z al. Unii przerwali zgrupowanie w Zakopanem. - Kolejny raz zostaliśmy oszukani, dlatego wróciliśmy do Łodzi - tłumaczy trener Grzegorz Wesołowski
Jeszcze w poniedziałek wydawało się, że z przekazaniem sekcji piłkarskiej ze starej spółki do powołanej przez miasto nie powinno być problemów. Piłkarze pojechali na zgrupowanie do Zakopanego, a Dariusz Gałązka, prezes ŁKS-u PSS-u, zapowiadał, że do końca tygodnia podpisze z nimi nowe umowy. We wtorek sytuacja zaczęła się komplikować. Powodem był brak załączników dokumentujących zadłużenie ŁKS-u SSA. Zapadła więc decyzja o przesunięciu rejestracji miejskiej spółki w Łódzkim Związku Piłki Nożnej z 25 stycznia na dopiero 8 lutego.
Ta zmiana zdenerwowała zawodników i trenerów, którzy postanowili przerwać zgrupowanie i wrócić do Łodzi. - Mamy dość ciągłego oszukiwania nas - mówi trener Grzegorz Wesołowski. - Procedura przekazania przedłuża się, a do tego wciąż czytamy, że dostaliśmy część zaległych pieniędzy. A to przecież kompletna bzdura.
Piłkarze zebrali więc pieniądze, wynajęli autobus i wczoraj wieczorem wrócili do Łodzi.
Informacje o napiętej sytuacji w klubie wywołały duże zainteresowanie podczas wczorajszej sesji rady miejskiej. - Miasto zrobiło wszystko, co było w naszej mocy - odpowiadał na pytania radnych wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski. - Czekamy tylko na dokumenty ze starej spółki, aby po ich weryfikacji podpisać umowy z zawodnikami.
Wiceprezydent odniósł się także do zarzutu, że do tej pory piłkarze nie otrzymali obiecanych wcześniej pieniędzy. Według Tomaszewskiego władze nowej spółki planowały spłacić część zadłużenia i pokryć drugą ratę za pobyt na zgrupowaniu z pieniędzy uzyskanych od Korony Kielce. To część dochodu za transfer Pawła Golańskiego do Steauy Bukareszt. Według przepisów PZPN-u ŁKS-owi należało się około 155 tys. zł za sprzedaż swojego wychowanka za granicę przed ukończeniem 23. roku życia. Kielecki klub przelał jednak całą sumę na konto PZPN-u.
- Formalnie nie przejąłem zespołu, dlatego nie mogłem obiecać wypłat z miejskich pieniędzy - bronił się Gałązka. - We wtorek okazało się, że zostałem oszukany, bo część działaczy zdawała sobie sprawę, że Korona przelała wcześniej całą sumę do związku.
Marek Łopiński, prokurent ŁKS-u SSA, zarzuca Gałązce kłamstwo. - Wszystkim wokół tłumaczyłem, że jesteśmy w sporze z Koroną, dlatego nie ma możliwości, by pieniądze za Golańskiego trafiły na nasze konto - tłumaczy. - To był pomysł miasta, by na początku tego tygodnia wypłacić zaliczkowo każdemu z piłkarzy po 4 tys. zł.
Łopiński nie czuje się też winny tego, że jeszcze nie doszło do przekazania sekcji piłkarskiej nowej spółce. - Komplet załączników przekazaliśmy w ubiegłym tygodniu panu Adamowi Gilarskiemu. Niespodziewanie jednak zgłosił zastrzeżenia - opowiada prokurent ŁKS-u SSA. - Dokonaliśmy poprawek i w środę kolejny komplet dokumentów wysłaliśmy do warszawskiej kancelarii.
Gałązka w środę w południe zaproponował piłkarzom, że w czwartek rano przyjadą do Zakopanego i Łopiński, i Gilarski, aby podpisać z nimi nowe umowy. Zawodnicy uparli się jednak i postanowili przyjechać do Łodzi. Dziś o godz. 10 dojdzie na stadionie przy al. Unii do spotkania drużyny, sztabu szkoleniowego z Łopińskim, Gałązką i Gilarskim. - Jeśli rozmowy w sprawie umów i spłaty zadłużenia zakończą się powodzeniem, to w czwartek wieczorem drużyna na własny koszt wróci do Zakopanego - zapewnia Wesołowski. - Jeśli jednak choć jeden z piłkarzy nie dojdzie do porozumienia, zespół nie wróci już na zgrupowanie.
Skąd taka determinacja zawodników? Od wielu tygodni czekają oni na mitycznego inwestora zapowiadanego przez wiceprezydenta Tomaszewskiego i szefa komisji sportu Witolda Skrzydlewskiego.
Ten ostatni twierdzi, że nic się nie zmieniło i wielka firma wciąż jest gotowa kupić ŁKS. - Na ostateczne decyzje trzeba jednak poczekać do powołania komisarza - tłumaczy Skrzydlewski.
Strzał samobójczy - komentarz Jarosława Bińczyka
Piłkarze ŁKS-u kopnęli wczoraj piłkę do własnej bramki. I to z pełną premedytacją. Bo tak trzeba określić przerwanie obozu w Zakopanem. I nie ma znaczenia, czy wrócą jeszcze w góry, czy zostaną w Łodzi i będą trenować z pełnym zaangażowaniem. Pokazali jednak, że nie rozumieją, co dzieje się z ich klubem. Nie zdają sobie sprawy, że ŁKS znalazł się nad przepaścią głęboką jak Kanion Kolorado. Tak źle jeszcze nie było - nawet na początku lat 90. było więcej powodów do optymizmu. Wtedy można było sprzedać piłkarzy (a było kogo) i przeżyć kilka czy kilkanaście miesięcy. W tle zaś widać było Antoniego Ptaka z milionami złotych. Teraz też jest, ale już nie tak skory wydawać własne pieniądze. A sprzedać nie ma kogo, choć w kadrze jest blisko 20 zawodników. Niestety, nie ma żadnego, za którego ktoś chciałby zapłacić.
I ci piłkarze, dla których ŁKS jest ostatnią szansą na zaistnienie w profesjonalnym futbolu, pokazują, że nie interesują ich rozmowy ze sponsorami ani wysiłki radnych czy władz miasta, by uratować zasłużony klub. A przecież w sobotę obiecali, że do lutego wstrzymają się z protestami. Dali sygnał, że nie można im ufać. Nie kibicom, dziennikarzom czy radnym, ale ludziom, którzy chcieliby zainwestować pieniądze.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
jutro na fansach bedzie, ze jest wszystko ok