''(Nie)Zapomniane historie" - scalone wszystkie części

KapiS
Posty: 2624
Rejestracja: pn maja 12, 2008 3:35 pm

Re: ''(Nie)Zapomniane historie" - scalone wszystkie części

Post autor: KapiS »

pięknie się takie teksty czyta! :klaszcze:
aż łezka leci..
swistak
Klub 1910
Posty: 286
Rejestracja: ndz maja 11, 2008 1:42 pm
Lokalizacja: Zgierz

Re: ''(Nie)Zapomniane historie" - scalone wszystkie części

Post autor: swistak »

"(Nie) Zapomniana historia" Część 12: "Awaria".

Wraz z biegiem czasu, strategię i systemy gry drużyn w piłce nożnej przechodziły wielu rewolucją. Przed wojną najpopularniejszym systemem był 1-2-3-5 czyli bramkarz, dwóch obrońców, trzech pomocników i 5 napastników. Wraz z upływem lat ten system się zmienił, by w latach 70 przejść do 1-4-4-2. Jest to najbardziej klasyczne ustawienie zespołu w piłce nożnej. Obecnie każda lepsza drużyna wykorzystuje kilka ustawień, zależnych od klasy przeciwnika z jakim będzie jej dane grać.
Jednak w każdym systemie jest jeden wspólny mianownik. Jest to bramkarz. Nie zależnie od ustawienia drużyny zawsze obecny musi być gracz który jako jedyny może w własnym polu karnym zagrywać piłkę rękoma.
Jednak jeśli z pewnych przyczyn bramkarz musi opuścić plac gry, a w jego miejsce nie może wejść rezerwowy goalkeeper, pojawia się problem.
Kilka takich awarii w historii Widzewa było.

W 17 kolejce rozgrywek ekstraklasy w sezonie 2000/2001 Widzew pojechał do Płocka na mecz z tamtejszym Orlenem. Mecz jednak nie układał się po myśli Łodzian, którzy do przerwy przegrywali 0:2. Poirytowany takim obrotem meczu, trener Marek Koniarek, dokonał w przerwie 2 zmian. Przyniosły one efekt bowiem w 50 minucie Widzewiacy strzelili bramkę kontaktową i sprawa wyniku była nadal otwarta. W 62 minucie Koniarek dokonał trzeciej, ostatniej zmiany. Minutę później miała miejsce najważniejsza akcja meczu.
Adam Piekutowski, chcąc zażegnać niebezpieczeństwo, wyszedł przed własne pole karne by wybić piłkę, uczynił to na tyle niefortunnie, że kopnął ją tylko kilka metrów, wprost pod nogi zawodnika gospodarzy, Marka Saganowskiego. Później by uniknąć przelobowania, złapał piłkę 2 metry przed własnym polem karnym. Prowadzący ten mecz sędzia Borski ukarał bramkarza Widzewa czerwoną kartką.

Obrazek

Jako iż limit zmian został wyczerpany, między słupkami Widzewskiej bramki stanął obrońca, Maciej Stolarczyk.
Arbiter przy okazji tej akcji podyktował rzut wolny dla Orlenu z 18 metrów. Strzał okazał się celny. 4 minuty później nieporozumienie między Stolarczykiem a Tarachulskim wykorzystał gracz z Płocka i było 1:4. Widzew już tej straty nie odrobił i takim wynikiem zakończył się ten mecz.

Obrazek

Sam Stolarczyk zapytany o ten mecz i debiut w roli bramkarza, wspomina:
"Stało się to w spotkaniu z Orlenem. Adam Piekutowski dostał czerwoną kartkę, trener wykorzystał już limit zmian i nie było komu stanąć w bramce. Padło na mnie, choć był to błąd taktyczny, bo do bramki powinien wejść zawodnik ofensywny. Puściłem trzy gole, a jednego z nich strzelił Radek Sobolewski o czym niedawno mi przypomniał. Poszło dośrodkowanie, z Radkiem do główki skakał Bartek Tarachulski. Myślałem, że Bartek wybije tę piłkę, a on myślał, że ja do niej wyjdę. Odpuścił krycie Radka, padł gol, a potem Bartek mówi: „Myślałem, że do niej wyjdziesz”, jakby zapomniał, że nie jestem bramkarzem."



W październiku 2003 roku, Widzewiacy zagrali w... Płocku, z tamtejszą Wisłą. Tym razem początek był bardziej udany. Widzew w 40 minucie po golu Włodarczyka objął prowadzenie, jednak tuż przed przerwą wyrównał Peszko i do przerwy było 1:1. Jednak to co najważniejsze wydarzyło się w 30 minucie, kiedy to broniący Widzewskiej bramki Zbigniew Robakiewicz doznał urazu mięśnia czworogłowego uda. Dzięki zabiegom masażystów dograł on jednak do przerwy. Po przerwie Robakiewicza zastąpił rezerwowy bramkarz, Marcin Ludwikowski. Nie na długo. W 56 minucie pech sprawił iż on także doznał kontuzji. Przy próbie interwencji źle stanął i zerwał więzadła poboczne w kolanie.
"W pewnym momencie źle stanąłem i poczułem ogromny ból w kolanie", powiedział po meczu Marcin.
Trzeciego bramkarza już nie było, wybór sztabu padł na Bogdana Zająca.

Obrazek

Radził sobie wyjątkowo dobrze i do 90 minuty wynik nadal brzmiał 1:1. Jednak sędzia na skutek zamieszania z kontuzjami doliczył 10 minut. Wtedy zaczął się dramat Łodzian, a jego sprawcami byli ekswidzewiacy. Najpierw Terlecki, potem Kobylański strzelili gole i Widzew przegrał w Płocku 1:3.
https://www.youtube.com/watch?v=I6pSvsnRorI


Kolejnym przypadkiem w historii Widzewa, by gracz z pola musiał założyć bramkarskie rękawice był mecz w ramach 33 kolejki 2 ligi sezonu 2019/2020. Widzew zagrał w Rzeszowie z Resovią.
Najważniejsza akcja rozegrała się w 77 minucie. Chcąc oddalić zagrożenie sprzed własnego pola karnego, broniący Widzewskiej bramki Wojciech Pawłowski, wyszedł przed własne pole karne by wybić piłkę. Jednak źle obliczył jej tor lotu i nie trafił w nią. Piłka po odbiciu od murawy trafiła jednak w rękę Pawłowskiego. Sędzia nie miał wyjścia i Wojtek po otrzymaniu czerwonej kartki musiał zejść z boiska.
Trener czerwono-biało-czerwonych, Marcin Kaczmarek, dokonał wcześniej 3 zmian. Mógł dokonać jeszcze jednej, ale mógł wpuścić na plac już tylko zawodnika młodzieżowego. Rezerwowy bramkarz Patryk Wolański takim nie był. W bramce więc musiał stanąć któryś z piłkarzy znajdujących się już na boisku. Wybór padł na Huberta Wołąkiewicza. Poradził sobie bardzo dobrze, do końca meczu żadnego gola nie puścił.

Obrazek

Jednak do tej sytuacji Resovia po golu w 64 minucie prowadziła 1:0, i takim rezultatem ten mecz ostatecznie się zakończył.
Po meczu awaryjny bramkarz w wywiadzie dla klubowej strony powiedział:
"Po prostu założyłem rękawice i tyle. Nie było czasu do zastanawiania. Czułem się dziwnie, bo ciągnęło mnie do przodu, ale dobrze, że trener stał za bramką i pomagał mi korygować konkretne zachowania. "
https://sport.tvp.pl/49034599/widzew-lo ... amce-gosci

Mało kto wie, że pierwszy przypadek gry piłkarza z pola w bramce Widzewa miał miejsce w 1979 roku.
Łódzcy wicemistrzowie Polski przebywali na obozie przygotowawczym w Karpaczu. W jednym z sparingów, dokładnie z Karkonoszami Jelenia Góra, musiał zagrać "nie bramkarz". Podstawowy goalkeeper Łodzian, Stanisław Burzyński wyjechał akurat na zgrupowanie reprezentacji do Zakopanego, a drugi bramkarz, Piotr Gajda, w sparingu rozegranym 2 dni wcześniej, w Oleśnicy przeciwko reprezentacji Wrocławia, doznał urazu.
Otóż 12 lipca 1979 roku, w meczu z Karkonoszami, w Widzewskiej bramce zadebiutował... Andrzej Możejko. Łódzki obrońca radził sobie w tej roli bardzo dobrze. Kibice którzy oglądali ten mecz, gdy dowiedzieli się o tym fakcie, każdą interwencję Możejki nagradzani gromkimi brawami. Debiut był udany, co prawda Pan Andrzej przepuścił dwie bramki, ale Widzewiacy strzelili o jedną więcej i wygrali 3:2.
swistak
Klub 1910
Posty: 286
Rejestracja: ndz maja 11, 2008 1:42 pm
Lokalizacja: Zgierz

Re: ''(Nie)Zapomniane historie" - scalone wszystkie części

Post autor: swistak »

"(Nie) Zapomniana historia" Część 13: "Benefis".

W świecie sportu, zwłaszcza w piłce nożnej, sportowcom kończącym kariery, szczególnie tym którzy podczas nich wyróżnili się jakimś osiągnięciem, w podziękowaniach za ich trud w osiąganiu coraz lepszych wyników i dawaniu radości kibicom śledzącym ich rywalizację, organizowane są różnego rodzaju gale czy zawody pokazowe.

Zazwyczaj na takie imprezy benefisant zaprasza innych sportowców z którymi rywalizował bądź też grał w jednej drużynie.

Nie inaczej jest w Widzewie.
Przez ponad 110 lat historii klubu, kilku piłkarzom organizowano takie właśnie podsumowanie ich karier.

Zacznę nietypowo, bowiem przedstawię benefisy w odwrotnej kolejności chronologicznej. Zaczniemy więc od ostatniego takiego wydarzenia, a zakończymy na pierwszym w dziejach Widzewa uroczystym zakończeniu kariery przez piłkarza grającym w czerwono-biało-czerwonych barwach.

10 czerwca 2018 roku, na stadionie im. Włodzimierza Smolarka w Aleksandrowie Łódzkim, swą piłkarską karierę zakończył Arkadiusz Świętosławski. W Widzewie zaczynał jako juniorów w połowie lat 90-tych. dobrymi występami zaskarbił uznanie trenera pierwszej drużyny, Franciszka Smudy, i ten został zawodnikiem 1 drużyny. W Widzewie zagrał 18 meczów oraz strzelił jednego gola (w maju 1999 w derbach Łodzi wygranych 5:0)
Obrazek
Na swój pożegnalny mecz Arek zaprosił byłych widzewiaków: Sławomira Gule, Łukasza Masłowskiego, Rafała Pawlaka, Marcina Zająca oraz Adriana Budke.
W zespole rywali, drużynie burmistrza Aleksandrowa, zagrali natomiast Piotr Kuklis oraz Vladimír Bednar.
Mecz wygrała drużyna przyjaciół Arka 3:2, a gole dla zwycięzców strzelili Masłowski, Budka oraz sam benefisant, Świętosławski.

Kilka lat wcześniej, dokładnie 30 czerwca 2012 roku, pożegnaliśmy Sławomira Suchomskiego.
W barwach Widzewa spędził jeden rok. W sezonie 2001/2002 rozegrał tylko 17 meczów i strzelił 3 bramki. Jednak przez całą swą karierę w Ekstraklasie zagrał ponad 270 meczów strzelając ponad 60 goli.
Obrazek
Ponad to Sławek przez 2 miesiące pełnił obowiązki drugiego trenera. Dokładnie na początku 2003 roku na swego asystenta powołał go nowo zatrudniony Petr Nemec.
Benefis Sławka odbył się w jego rodzinnej Tucholi, gdzie stawiał pierwsze piłkarskie kroki. W meczu zagrały drużyny przyjaciół oraz Tucholanki, pierwszego klubu Suchomskiego. Sławek zagrał solidarnie po połowie w każdej drużynie, a, mecz zakończył się wygraną Tucholanki 11:5. W meczu tym nie wystąpił żaden inny piłkarz związany z, naszym klubem.

Zupełnie inaczej było 2 września 2007 roku na boisku Ruchu w Chorzowie.
Tego dnia odbył się benefis Dariusza Gęsiora, mistrza Polski z 1997 roku oraz wicemistrza z 1999, strzelca jednej z najważniejszych bramek w historii Widzewa, tej wyrównującej na 2:2 wynik meczu o mistrzostwo w Warszawie przeciwko Legii, ostatecznie wygranego 3:2.
Obrazek
"Gęsior to piłkarz z krwi i kości. Zawsze miał niespożyte siły i imponował znakomitym wyszkoleniem technicznym. To wspaniały człowiek, dlatego… grał w Widzewie" tak powiedział o nim podczas meczu trener Franciszek Smuda.
Mecz rozegrały ze sobą drużyny przyjaciół Darka oraz legendy Ruchu. W drużynie przyjaciół zagrało wielu byłych piłkarzy zespołu z al. Piłsudskiego 138. Byli to Szczęsny - Bajor, Michalski, Kobylański, Citko, Szymkowiak, Podbrożny, Zając, Mielcarski, Michalczuk, Lato, Węgrzyn, Czajkowski.
Trenerem był Franciszek Smuda.
Gęsior zagrał w obu zespołach po 45 minut. Wynik tego meczu brzmiał 5:4 na korzyść legend Ruchu.


Nieco wcześniej, podobne zakończenie kariery zorganizowane miał jeden z legend naszego klubu, Andrzej Michalczuk.
Dwukrotny Mistrz Polski, dwukrotny wicemistrz. Ponad 220 meczów, wiele ważnych goli, w tym ta na 3:2 w meczu o mistrzostwo w Warszawie w 1997.
1 czerwca 2004 roku o godzinie 12:00 na stadionie Widzewa rozpoczął się mecz w, którym zmierzyły się zespoły gwiazd Widzewa z lat 90-tych z uwczesnym zespołem, występującym w Ekstraklasie.
Na pomysł rozegrania tego meczu wpadli kibice łódzkiego klubu.
Obrazek
Główny bohater tego dnia przed meczem odebrał puchary oraz kwiaty. Podziękował także kibicom za wszystkie wspólnie spędzone chwile, nie kryjąc wzruszenia.
Mecz był bardzo ciekawy, oraz zakończył się małą niespodzianką. Wygrał bowiem zespół gwiazd 2:0, po golach Marcina Zająca i Marka Koniarka.
Warto wspomnieć iż pod koniec meczu dokonała się istna wymiana pokoleniowa. Grającego w zespole gwiazd, Andrzeja, zastąpił jego 9-letni syn Maksymilian.

Gwiazdy Widzewa: Kretek – Bajor, Łapiński, Michalski, Siadaczka – Zając, Gęsior, Bogusz, Majak – Michalczuk, Terlecki oraz Szulc, Koniarek, Muchiński, Maksymilian Michalczuk. Trener: Andrzej Pyrdoł.

Widzew obecny: Kula – Masłowski, Becalik, Walburg, Pawlak – Nazaruk, Ława, Rachwał, Juliano, Cichoń – Lelo oraz Partyka, Rybski, Drajer. Trenerzy: Tadeusz Gapiński i Jan Tomaszewski.

Wspominając mecze z okazji zakończenia karier dotarliśmy do końca, czyli do początku.

Pierwszym mecz pożegnalny rozegrany był bowiem w... 1965 roku, na cześć wieloletniego piłkarza naszego klubu, Henryka Marciniaka.
Henryk do Widzewa dołączył tuż po zakończeniu 2 wojny światowej. W Widzewie grał od 1946 do 1956 rok, z krótką przerwą ,na wniosek związku włókniarzy do którego Widzew należał, na występy w Łksie w 1952 roku.
Henryk jest więc piłkarzem drużyny Widzewa która jako pierwsza zagrała w Ekstraklasie.
Przeszedł do historii strzelając zwycięską bramkę, na 4:3, w pierwszym meczu w historii gier łodzian w Ekstraklasie w 1948 przeciwko Lechowi Poznań.
Ostatni mecz Henryk w barwach Widzewa zagrał w październiku 1956 przeciwko drużynie do której odchodził, dokładnie do Orkana Łódź.
Właśnie po zakończeniu sezonu 1964/1965 dwa najważniejsze kluby Marciniaka zmierzyły się aby pożegnać mającego wtedy 42 lata piłkarza.
Mecz rozegrano na obiekcie Orkana przy ulicy Wołowej. Marciniak rozegrał w każdej z drużyn po pół spotkania.
Ciekawą historię związana z Marciniakiem oraz jego pożegnalnym meczem wspomina dziennikarz Głosu Robotniczego Wojciech Filipiak:
"Dzięki Orkanowi dowiedziałem się też, że istnieje taki klub jak Widzew. Wszystko za sprawą zawodnika o nazwisku Marciniak, który był gwiazdą Widzewa w 1948 roku, a potem trafił do Orkana i któregoś razu mój tata zwrócił na niego uwagę, że „to jest ten Marciniak z Widzewa”. Zresztą pamiętam też, że gdy ów Marciniak, będący już wtedy dobrze po 40-tce, kończył karierę meczem z Widzewem właśnie, to piłkarze Widzewa na tamto spotkanie przyjechali… tramwajem. Wtedy akurat „szóstka” jeździła bowiem z Widzewa na Wróblewskiego."
swistak
Klub 1910
Posty: 286
Rejestracja: ndz maja 11, 2008 1:42 pm
Lokalizacja: Zgierz

Re: ''(Nie)Zapomniane historie" - scalone wszystkie części

Post autor: swistak »

"(Nie) Zapomniana historia" Część 14: "Pomoc".

Nasz klub, jak większość klubów sportowych na całym świecie, aktywnie włącza się w pomoc charytatywną na rzecz osób potrzebujących.

Widzew, jest klubem bardzo medialnym, nie tylko o polskim zasięgu. Prośby i apele bardzo szybko rozchodzą się do tysięcy osób, dzięki czemu prośby o pomoc są wyjątkowo skuteczne, a oddźwięk niemal natychmiastowy.

Obecnie pomoc ze strony Widzewa, jak zresztą innych klubów, polega głównie na włączaniu się w zbiórki funduszy lub przekazywaniu różnych przedmiotów na aukcję internetowe. Najlepszym przykładem jest wieloletnie wspieranie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Na przestrzeni wielu lat działalności, Widzewiacy wsparli wiele inicjatyw. Nie sposób wymienić wszystkich, przedstawię te najważniejsze i najciekawsze.

Latem 1997 roku południe naszego kraju zostało zalane. Powódź zabrała tysiącom osób dobytki i majątki całego życia. Na pomoc dla osób poszkodowanych podczas tej powodzi, czerwono-biało-czerwoni, uwcześni mistrzowie Polski, rozegrali mecz towarzyski z zdobywcą Pucharu UEFA, niemieckim klubem FC Schalke Gelsenkirchen. Mecz rozegrano 7 września 1997 na stadionie Widzewa. Jak mówił w wywiadzie telewizyjnym menager Łodzian, Andrzej Grajewski, do Łodzi przyjechała jedna z trzech najlepszych drużyn w Europie. Widzew ten mecz przegrał 1:2, ale wynik był sprawą drugorzędną. Najważniejsze że cały zysk ze sprzedaży biletów został przekazany na rzecz ofiar powodzi.
Obrazek

Widzewski stadion był także obiektem na którym doszło do 5 finału akcji "Pomagamy od serca", której organizatorem był Mariusz Stępiński, były piłkarz łódzkiego klubu. 2 września 2018 roku oprócz meczu w którym zagrali obecni i byli piłkarze występujący w polskiej lidze, w tym także i w Widzewie, zorganizowany był także koncert polskich gwiazd estrady, takich jak Lady Pank, Patrycja Markowską czy zespół Video. Beneficjentką była dziewczynka chora na białaczkę, Pola Kowalska, podopieczna fundacji "Pomagamy od serca".
Obrazek

12 lipca 2003 roku widzewiacy zmierzyli się na stadionie Wieczystej Kraków z Cracovią. Tym razem obiektem pomocy był były piłkarz Widzewa jak i Cracovii, Tadeusz Błachno. W Widzewie występował przez 7 lat, od 1973 do 1980 roku, rozgrywając ponad 160 spotkań. Kolejnym klubem była właśnie Cracovia. Po zakończeniu kariery piłkarskiej, Błachno uległ tragicznemu wypadkowi, bowiem wpadł pod tramwaj i stracił nogę. Mecz zakończył się sprawiedliwym remisem 1:1.

Najgłośniejszą i największą akcją był bez wątpienia mecz "Widzew stary" - "Widzew nowy" który rozegrano 20 czerwca 1984 roku na głównej murawie stadionu przy al. Piłsudskiego. Dochód z meczu wsparł budowę Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Na mecz zaproszono wszystkich byłych piłkarzy Widzewa, którzy mieli na koncie wicemistrzostwa Polski czy gry w meczach europejskich pucharów. Do Łodzi, specjalnie na mecz przychali m.in. Zbigniew Boniek, Mirosław Tłokiński czy Paweł Janas grający na, co dzień poza granicami kraju. Wszyscy piłkarze zagrali za darmo, a przyjazd pokrywali z własnych funduszy. Mecz ostatecznie wygrała drużyna Nowych 5:2.
Jednak to nie jedyny mecz w tamtym, 1984 roku, który zagrał Widzew by wspomóc budowę szpitala. 18 lipca Łodzianie spotkali się w Krośniewicach z tamtejszą Krośniewiczanką. Mecz niecodzienny, wynik także. 13:0 wygrali czerwono-biało-czerwoni.
W temacie wsparcia budowy szpitala Matki Polki, warto wspomnieć iż przed meczem w Poznaniu, 8 kwietnia 1984 roku, między największymi rywalami o mistrzostwo Polski, Lechem i Widzewem, kapitan zespołu poznańskiego, Krzysztof Pawlak, wręczył Józefowi Młynarczykowi, kapitanowi Łodzian, pismo o przekazaniu na budowę szpitala, 100 tysięcy złotych z dochodu tego meczu.
Obrazek

Kolejną cegiełką pomocy na rzecz Szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki, był mecz reprezentacji Łodzi z Reprezentacją Warszawy, rozegrany 27 maja 1987 roku w Pabianicach na stadionie tamtejszego Włókniarza. W drużynie Łodzi zagrało kilku obecnych piłkarzy Widzewa, m.in. Henryk Bolesta, Kazimierz Przybyś, Krzysztof Kamiński, Tadeusz Świątek, Mirosław Myśliński, Wiesław Wraga czy Andrzej Szulc. Grali także byli, lub przyszli gracze drużyny z, Al.Piłsudskiego 138 w Łodzi, m.in. Szczęsny, Janas, Dziuba, Dziekanowski. Mecz wywołał bardzo duże zainteresowanie, bowiem tego dnia zjawiło się 7 tysięcy osób. Mecz był ciekawy i wyrównany, do przerwy widniał wynik 1:1, po przerwie łodzianie byli już stroną dominującą i strzelili 3 gole nie tracący żadnego. Piłkarze obu drużyn solidarnie zrzekli się wynagrodzenia za, ten mecz, a cały dochód, 900 tysięcy złoty, powędrował na rzecz pomocy szpitalowi.

Kolejnym szczytnym celem, w jakim pomógł Widzew, była pomoc dzieciom chorym na białaczkę. Mecz zorganizowany na naszym stadionie w 1994, w którym zmierzyli się oldboje Widzewa z Orłami Górskiego, ściągnęło na trybuny ponad 14 tysięcy osób. Wielkim wydarzeniem tego meczu, było przybycie i występ w drużynie oldbojów Widzewa, Zbigniewa Bońka, który na ten mecz przyleciał prosto z Włoch. Warto dodać, iż ten mecz miał sponsora, firmę Cin&Cin, której reklamy znalazły się na koszulkach meczowych.



Najciekawszą formą pomocy był jednak dzień sportu klubowego, zorganizowanego 11 września 1949 roku na widzewskim stadionie. Plan był bardzo ciekawy:
14:00 - zbiórka zawodników i wciągnięcie flagi na maszt.
14:15 - finałowe rozgrywki w tenisie o mistrzostwo klubu.
14:15 - start kolarzy.
14:30 - zawody lekkoatletyczne.
15:00 - zawody bokserskie.
15:30 - zawody w koszykówkę i siatkówkę.
16:00 - pokaz gimnastyczny młodzików.
17:00 - mecz piłkarski Widzew 1b - Emjeden II o mistrzostwo okręgu.
19:00 - ognisko - część artystyczna.
Rewia ta została zorganizowana na rzecz Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy.


Warto napisać także o najnowszej akcji naszego klubu mającej na celu wspieranie akcji charytatywnych. Otóż w sezonie 2021/2022, po każdym meczu kibice wybierają zawodnika meczu. Oprócz wyróżnienia i statuetki, otrzyma on także, dzięki wsparciu firmy EL Promo, możliwość wsparcia wybranej organizacji charytatywnej na kwotę tysiąca złoty.
Obrazek
wojciu
Posty: 2088
Rejestracja: pn maja 12, 2008 6:20 pm
Lokalizacja: Historia godna przypomnienia...

Re: ''(Nie)Zapomniane historie" - scalone wszystkie części

Post autor: wojciu »

swistak pisze:"(Nie) Zapomniana historia" Część 14: "Pomoc".

Najgłośniejszą i największą akcją był bez wątpienia mecz "Widzew stary" - "Widzew nowy" który rozegrano 20 czerwca 1984 roku na głównej murawie stadionu przy al. Piłsudskiego. Dochód z meczu wsparł budowę Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki.
Obrazek
ODPOWIEDZ